TURNIEJE: MISTRZOSTWA SWIATA W PIŁCE NOŻNEJ - HISTORIA, GWIAZDY, CIEKAWOSTKI GWIAZDY
1930 - Urugwaj
1934 - Włochy
1938 - Francja
1950 - Brazylia
1954 - Szwajcaria
1958 - Szwecja
1962 - Chile
1966 - Anglia
1970 - Meksyk
1974 - RFN
1978 - Argentyna
1982 - Hiszpania
1986 - Meksyk
1990 - Włochy
1994 - USA
1998 - Francja
2002 - Korea i Japonia
2006 - Niemcy

AUTORZY
O nas
Kontakt

1950 r. - BRAZYLIA

II wojna trwała sześc lat, ale na kolejne, po Francji 1938, piłkarskie mistrzostwa świata trzeba było czekać dwa razy dłużej. Gdy 1 lipca 1946 z kongresu FIFA w Luksemburgu dotarła wiadomość o przyznaniu organizacji mundialu Brazylii - Kraj Kawy oszalał! Już wtedy, choć do finałów miały minąć jeszcze cztery lata, świętowano tam zwycięstwo. Nikt z Brazylijczyków, nie dopuszczał myśli, że może być inaczej. W nieco ponad rok w Rio de Janeiro zbudowano Maracane - stadion, który szybko stał się legendą. Miał pomieścić niewyobrażalną liczbę 155 tys. widzów, a pomieścił w czasie decydującego meczu Brazylia - Urugwaj znacznie więcej. Jak święto, to święto... Przypomniała się urugwajska premiera sprzed dwudziestu lat. Na starcie turnieju w Brazylii stanęło ostatecznie tylko 13 zespołów. Wycofały się, zdobywszy kwalifikację, Turcja i Szkocja. Nie chciały na ich miejsce grać ani Francja, ani Portugalia. Indie anonsowały przyjazd, ale się nie pojawiły.Czwarty turniej i... trzeci regulamin rozgrywek. Tym razem uczestników podzielono na 4 grupy, a ich triumfatorzy mieli się spotkać w puli finałowej, walcząc każdy z każdym. To gospodarze przforsowali taki pomysł, bojąc się jak ognia systemu pucharowego, który jeden zły dzień przekrsślił by wieloletnie przygotowania. Skoro "13" to logiczne wydawało się ponowne losowanie, jednak na to było już za późno. No i Brazylia musiała rozegrać trzy spotkania do grupy finałowej, w tym dwa trudnem, zaś Urugwajowi wystarczyło... jedno spotkanie - 8:0 ze słabiutką Boliwią. Podczas pierwszej rundy uwaga obserwatorów skupiała się głównie na grupach A i B. Wielcy faworyci zaczęli wprawdzie od gładkiego zwycięstwa nad Meksykiem, ale kilka dni później omal nie przegrali ze Szwajcarią. Męczyli się też z Jugosławią. Awansowali, jednak co trzeźwiejsi kibice "Canarinhos" nie byli już tak pewni sukcesu. W grupie B sensację stanowił występ Anglików, która zerwała wreszcie z polityką izolacji i przyjechała pokazać wszystkim, co potrafią synowie ojczyzny futbolu. Mieli przejść przez turniej z uśmiechem na ustach, tymczasem - mocno utrudzeni wyczerpującymi rozgrywkami ligowymi - najzwyczajniej pod słońcem się skompromitowali, 0:1 z czysto amatorską drużyną USA - to niewiarygodny blamaż i jedna z największych sensacji w historii finałów. Przegrawszy jeszcze z Hiszpanią, Anglicy dwa tygodnie przed końcem imprezy pakowali walizki. Datę na ich biletach - 17 lipca - trzeba było uaktualnić. Wściekli dziennkiarz "Daily Herald" przywitali drużynę wielkim nekrologiem na pierwszej stronie - zawiadamjając o śmierci angielskiej piłki. Runda finałowa. 9 i 13 lipca trybuny Maracany omal nie eksplodowały. Brazylia dała dwa fantastyczne koncerty. Najpierw 7:1 z pogromczynią Włochów - Szwecją (4 gole Ademira), potem 6:1 z Hiszpanią! Jeśli ktokolwiek przed turniejem obawiał się niewygodnego Urugwaju, teraz poczuł się o niebo lepiej. "Urusom" szło jak z kamienia, najpierw ledwo uratowali remis z Hiszpanią, potem ogromnie męczyli się ze Szwecją, zdobywając zwycięskiego gola 6 minut przed końcem meczu. Kto miał sięgnąć po złoto? Tak się nie musiało stać, ale na szczęście się stało - ostatni mecz był prawdziwym finałem. Z jedną różnicą: Brazylii wystarczył remis do szczęścia, Urugwaj musiał wygrać. Kolejny atut po stronie gospodarzy, których 16 lipca 1950 przyszło oglądać... no właśnie - ilu widzów? Wybitny historyk futbolu red. Andrzej Gowarzewski, ustalił, że sprzedano 172 772 biletów, doszło do tego kilkaset kart wolnego wstępu i... oceniany na 30 000 tłum, który sforsował bramy Maracany. Razem więc - około 200 tys. osób, czyli absolutny, do dziś nie pobity, rekord świata! Dziennik "Cruzeiro" rano obwieścił wszystkim o złotym medalu Brazylii i pod stadionem ustawił kilkanaście sportowych samochodów - takie nagrody ufundował dla swoich "campeones". O tym wszystkim przypomniał swoim podopiecznym trener Juan Lopez, uznawany powszechnie za pierwszego architekta triumfu Urugwajczyków. Brazylia grała finał po swojemu - przez kilkadziesiąt minut oblegała bramkę rywali, którzy bronili się wspaniale, pilnując szczególnie Ademira - prawie nie istniał na boisku. Mimo wszystko Brazylia była o krok od tytułu, gdy po przerwie Friaca zdobył bramkę. "Ursusi" potrzebowali teraz dwóch co wydawało się absolutnie nierealne. Ludzie Lopeza zrozumieli, że nie mają nic do stracenia. Kierowani przez genialnego Juana Schiaffino, Alcide Ghiggię i Jose Andrade - coraz częściej urządzali "kocioł" pod bramką Moacyra Barbosy. I właśnie Schiaffino wyrównał, 22 minuty przed ostatnim gwizdkiem. Brazylia jednak nadal była mistrzem. Urugwajczycy nawzajem zachęcali się do dalszego natarcia. Dziewięć minut przed końcem, kolejna akcja gości. Ghiggia - zamiast dośrodkowywać na pole karne - widząc źle ustawionego bramkarza, strzelił w długi róg. Trafił... Maracana nie wierzy, Maracana milczy i leje łzy. Gdy kapitan Urugwajczyków, Obdulio Varela - gdzieś przypadkiem w zamieszaniu odbiera w szatni złotą statuetkę, niemal wszyscy widzowie tkwią na swych miejscach. Jakby za chwilę to wszystko, co obejrzeli, miało okazać się tylko złym snem...

Ferenc Puskas
Pele
Garrincha
Eusebio
Kazimierz Deyna
Franz Beckenbauer
Zbigniew Boniek
Diego Maradona
Romario
Roberto Baggio
Ronaldo
Zinedine Zidane

WYSTĘPY POLAKÓW
Francja 1938
RFN 1974
Argentyna 1978
Hiszpania 1982
Meksyk 1986
Korea i Japonia 2002
Niemcy 2006

MENU:
Strona główna
Linki
© 2007 Radom Grupa Twórcza "Tank" - All Rights Reserved