|
POLACY NA MŚ 1974
Na finały mistrzostw świata do Niemczech Polacy wyjechali w mieszanych nastrojach. Po sensacyjnym ramisie na Wembley z
Anglią, przyszedł czas na niepowodzenia w późno wiosennych sparingach. Po za tym zespół był swej największej podpory -
Włodzimierza Lubańskiego, którego ciężka kontuzja wyeliminowała z finałów. Również skład był zaskakujący na pierwszy mecz
z bardzo silną Argentyną. W ataku zamiast Jana Domarskiego - Andrzej Szarmach. W pomocy brak Lesława Ćmikiewicza, a w
jego miejsce Zygmunt Maszczyk. Największą niespodzianką była zmiana stopera z Mirosława Bulzackiego na zaledwie 20-letniego
Władysława Żmude. Mecz z Argentyną rozpoczął się znakomicie, gdy już w 7 minucie po fatalnym błędzie bramkarza -
Daniela Carnevali, który wyspuścił piłkę z rąk - sytuację wykorzystał Grzegorz Lato. Już kilkadziesiąt sekund później
pojedynek sytuację sam na sam wygrał Andrzej Szarmach. No i po 45 minutach schodziliśmy do szatni w znakomitych nastrojach.
Kwadrans po przerwie Ramon Heredia zdobył bramkę kontaktową, ale już dwie minuty później dzięki bramce Grzegorza Lato
prowadziliśmy znowu przewagą dwóch goli. Argentyńczycy jeszcze niedługo potem zdołali strzelić jeszcze drugą bramkę,
ale tak już zostało. Kolejny mecz z Haiti dał naszym piłkarzom awans do drugiej rundy, gdyż w meczu Argentyny z Włochami
padł remis. Polacy zagrali fantastycznie zwycięzając ostatecznie 7:0! Los Włochów, którzy zajmowali jak do tej pory
drugie miejsce (ale Argentyńczycy grali z Haiti) - leżał w spotkaniu z Polakami. No i nasi ponownie nie zawiedli
zwyciężając wicemistzów świata 2:1, a przy okazji rozgrywając uważane przez wielu za najlepsze spotkanie w wykonaniu
Polski. Obie bramki były zasługą Henryka Kasperczaka, który pierw dokładnie dorzucił na głowę Andrzeja Szarmacha,
a potem podawał do Kazimierza Deyny. Ten ostatni potężnym "rogalem" zdobył bramkę za lini pola karnego. W drugiej rundzie
czekali na nas w pierwszym meczu Szwedzi. Mecz nie stał na najwyższym poziomie, a jedyną bramkę - głową - zdobył
Grzegorz Lato. Warty odnotowania jest również obroniony rzut karny przed Jana Tomaszewskiego, który świetnie wyczół
intencję Stefana Tapper'a. Duże obawy miano przed spotkaniem z Jugosławią, dla której był to mecz ostatniej szansy.
Mecz niestety zawiódł, choć był dosyć wyrównany. Fenomenalny popis swojch umiejętności daje sędzia z NRD, Rudi Gloeckner.
Gdy w 24 minucie dyktuje rzut karny dla Polaków, za faul bez piłki Josipa Katalinskiego na Andrzeju Szarmachu.
Jedenastkę spokojnie wykorzystuje Deyna. Ale tuż przed przerwą Stanislav Karasi wykorzystuje duży błąd naszej obrony i
znów jest remis. Przez drugą połowę mocno atakują Jugosłowianie, ale bramkę zdobywają Polacy. Po bardzo dobrym
dośrodkowaniu na krótki słupek Gadochy, głowę przystawia Grzegorz Lato i to my wygrywamy. Mecz z Niemcami był walką o
finał, który jednak bliżej był gospodarzom - im wystarczał remis, nam nie. Niestety mecz ten odbyć się nie powinien:
olbrzymia ulewa i awaria systemu drenów spowodowały, że boisko tonęło w wodzie. Jednak austriacki sędzia Erich Linemayr
mecz rozpoczął, za względu na organizatorów którym droga była każda godzina. Polacy cały mecz atakowali, a Niemców przed
stratą bramki uratował tylko Sepp Maier. Jednak to my przegraliśmy, a jedyną bramkę niespełna kwadrans przed końcem
zdobył Gerd Mueller. Tomaszewski wcześniej ustanowił nowy rekord - obronił drugą jedenastkę w turnieju, a egzekwującym
był Uli Hoeness. Tak więc Polakom pozostawał bój o srebrny medal (takim wówczas promowano trzecie miejsce). Jedyną bramkę
broniącym tytułu Brazylijczyką strzelił krół strzelców tego mundialu - Grzegorz Lato. Tak więc cała Polska gotowa była
nosić piłkarzy i trenerów na rękach. Polska występowała na mundialu dopiero po raz drugi, ale ze skutkiem na jaki wiele
reprezentacji pewnie się nie doczeka nigdy.
|
|