|
POLACY NA MŚ 2006
Kontrowersje na temat występu Polaków na niemickim mundialu pokazały się już 15 maja, czyli prawie miesiąc przed
mundialem, kiedy to została ogłoszona kadra Polski. Zaczęło się pięknie - transmisja na całą Polskę za pośrednictwem
kanału otwartego Polsat. Pierwszy szok Janas dał już przy powoływaniu bramkarzy: wśród trójki golkeeperów zabrakło
Jerzego Dudka (FC Liverpool), który jak się spekulowało miał być nr 1. W jego miejsce Paweł Janas zabrał młodego bramkarza
Legii Warszawa - Łukasza Fabiańskiego. Potem była linia obrony i kolejne niespodzianki - zabrakło solidnego w eliminacjach
Tomasza Kłosa i Tomasza Rząsy, a pojawili się kolejni młodzi piłkarze: Dariusz Dudka (Wisła Kraków), Seweryn Gancarczyk
(Metalist Charków). Linia pomocy to chyba najmniej budząca kontrowersji formacja na mundialu. Dziwiła jedynie obecność
takich piłkarzy jak: Piotr Giza (Cracovia Kraków), czy Damian Gorawski (FK Moskwa). Ten drugi został zamieniony z powodu
negatywnych badań lekarskich na Bartosza Bosackiego (Lech Poznań), co też było dużą niespodzianką. Przyszła więc kolej na
atak i tutaj już zagrzmiało! Wszystkich zszokowało brak Tomasza Frankowskiego (Wolverhampton) - strzelcy 7 bramek w
eliminacjach. Dużą niespodzianką był również brak Marka Saganowskiego (Vitoria Guimares). Tym bardziej że ich miejsce
zajęli Ireneusz Jeleń (Wisła Płock) i Paweł Brożek (Wisła Kraków). Powołanie dostał także Grzegorz Rasiak (Southampton FC)
znienawidzo- nego przez kibiców w Polsce napastnika Janas powołał, ale tak naprawdę mało kto wierzył, że tak będzie.
Po ogłoszeniu kadry w całej Polsce pojawiły się dyskusje i pytania na które nikt nie mógł odpowiedzieć: Czemu nie Dudek?
Czemu nie Frankowski? Po co na mundial z takim składem? Niektórzy niestety mieli rację...
Niestety już pierwszym wskaźniekiem formy polskiej kadry były ostatnie sprawdziany przed niemiecką imprezą.
Najbardziej pamiętany będzie przedostatni przed mundialem mecz w Chorzowie z przeciętną Kolumbią. 30 maja 40 tysięcy
polskich kibiców było świadkami prawdziwego blamażu Polaków. Zespół Janasa w niczym nie przypominał zespołu z eliminacji:
był "ociążały", duża większość pojedynków indywidualnych kończyło się na korzyść rywali za oceanu. Pierwsza bramka padła
po rzucie wolnym z około 40 metrów, kiedy to piłka odbiła się od muru i wpadła do bramki Artura Boruca. Mecz w Chorzowie
przeszedł do annałów historii futbolu, a to za sprawą drugiej bramki dla Kolumbijczyków. W 64 minucie bramkarz Luis Enrique
Martinez zobaczył że Tomasz Kuszczak wyszedł na 16 metr, wykopał piłkę i ta jeszcze kozłując na 18 metrze przed Polską
bramką, wpadła do niej! Na otarcie łez w 90 minucie Ireneusz Jeleń zmniejszył rozmiary porażki. Zimny przysznic polskim
piłkarzą zgotowali także "kibice", którzy oglądając słabą grę swoich ulubieńców skandowali: "Kolumbia, Kolumbia!",
"Jeszcze jeden", "Janasowi dziękujemy" - naszczęście w Niemczech było odwrotnie.
Nastroje Polaków poprawił nieco ostatni mecz z mocną drużyną Chorwacji. Rozgrywany już w Niemczech (Wolfsburg)
przy około 8 tysięcach polskich kibiców mecz dosyć niespodziewanie zakończył się zwycięstwem "biało-czerwonych".
Jedyną bramkę zdobył w 54 minucie Ebi Smolarek, który zresztą jako jedyny wyróżniał się także w spotkaniu z Kolumbią.
Niestety, na niemieckim Mundialu doszło od powtórki z Korei i Japonii. Pierwszy mecz z Ekwadorem, porażka 0:2. Polacy sprawiali wrażenie
jakby wyszli na stadion na miękkich nogach. Drugi mecz był dla Polaków także meczem o wszystko. Niestety, bo niezłej grze przegraliśmy z gospodarzami
mistrzostw 0:1, a bramkę zdobyli już w doliczonym czasie gry. Trzeci mecz, z Kostaryką był więc już tylko formalnością. Bartosz Bosacki, obrońca,
zawstydził polskich napastników i po jego dwóch golach zwyciężyliśmy na otarcie łez 2:1.
|
|