|
POLACY NA MŚ 2002
Finały w Korei i Japonii były dla nas bardzo ważne. Po pierwsze: nasz zespół narodowy po szesnastoletniej przerwie
znów gościł w elicie. Po drugie: jako pierwszy zespół Europejski awansowaliśmy do finałów, a Polska piłka zacząła
wychodzić z ogromnego kryzysu. Po trzecie: obietnice trenera Engela, który za każdym razem powtarzał, że z grupy
wyjdziemy. No cóż, gdyby finały były rozgrywane na jesieni 2001 wówczas pewnie z grupy byśmy wyszli. Już przed pierwszym
spotkaniem Jerzy Engel szumnie zapowiadał, iż z gospodarzami turnieju - Koreańczykami - napewno nie przegramy.
Rzeczywistość okazała się całkowicie odwrotna, no może tylko przez pierwsze dwadzieścia minut Polacy przeważali.
Jednak dalsza część należała już tylko do Koreańczyków, którzy opanowali całe boisko i przewyższali "naszych" pod
względem fizycznym, technicznym i jakim kolwiek innym. W 29 minucie po błędzie naszej obrony i nie upilnowaniu
Hwang Sun-Honga straciliśmy pierwszą bramkę. Marzenia o jakim kolwiek korzystnym wyniku rozwiał dziewięć minut po
przerwie Yoo Sang-Chul, który mocnym strzałem z 18 metrów trafia do siatki. Pod koniec meczu w kilku sytuacjach od
straty bramki uratował nas Jerzy Dudek. Cóż przegrywamy, a jak widać było Jerzy Engel nie wziął sobie do serca
ostrzeżeń, że gospodarze w historii mundialu z grupy zawsze wychodzili. Przed meczem z Portugalią wszyscy już patrzyli
bardziej trzeźwo, i chyba również naszym piłkarzom zabrakło wiary w sukces. Porażka z Portugalią bolała jeszcze bardziej:
0:4; Portugalia na tym mundialu grała słabo a mimo to przegraliśmy i to po błędach w obronie jakich pewnie chłopcy ze
szkolnego podwórka by nie popełnili. Mecz z USA, był dla nas meczem o "pietruszkę", natomiast Amerykanie walczyli o awans.
Jerzy Engel który i tak wiedział, że po turnieju pożegna się z kadrą, postawił wszystko na jedną kartę. W bramce Radek
Majdan zamiast Jerzego Dudka, z lini obrony pozostał tylko Marek Koźmiński, a z pomocy tyko Żurawski i Krzynówek.
Niezmieniony został tylko atak, który i tak w dwóch poprzednich meczach nie miał zbyt wiele okazji by się wykazać.
Tak więc sześciu nowych zawodników, którzy jak się okazało potrafią również dobrze grać w piłkę jak wielkie potęgi
futbolowe. Już po 5 minutach prowadziliśmy 2:0, a bramki strzelał... duet napastników - Emanuel Olisadebe i Paweł
Kryszałowicz. Nasi grali tak jak w eliminacjach, tak jak lubią najbardziej - z kontry. I właśnie jedna z takich kontr
przynięsła trzecią bramkę dla Polaków, gdy w 66 minucie Marek Koźmiński dokładnie dośrodkował na głowę Marcina
Żewłakowa, a ten nie dał szans golkiperowi rywli. Mogło być jeszcze piękniej, ale w 77 minucie rzutu karnego nie
wykorzystał Maciej Żurawski, a Amerykanie zdołali jeszcze strzelić bramkę honorową. Tak więc ostatecznie Polacy
zaliczyli najsłabszy występ w historii mundiali, ale jechali do domu z honorem. Zwycięstwo z USA przekonało jeszcze
bardziej tych którzy krytykowali Engela po wiosennych porażkach Polaków z Rumunią i Japonią. Zarzucali mu jeszcze bardziej,
że zbytnio "przywiązał się" do zawodników z którymi wygrał eliminacje, nie widział ich zastępców, a szkoda...
Warty odnotowania na koniec jest fakt, iż USA z którą wygraliśmy 3:1, zremisowała 1:1 Koreą (a my 0:2) i wygrała
z Portugalią (my 0:4), oraz dotarła aż do ćwierćfinału w którym uległa tylko 0:1 późniejszym wicemistrzom świata -
Niemcom. Tak więc tym bardziej szkoda, albowiem piłkarzy na mundial Engel zabrał właściwych, ale nie w tej kolejności
co trzba wychodzili na boisko...
|
|